sobota, 23 listopada 2013
Od JAde do Melodi
Od Jade do Melodi
Ruszyłam biegiem. Po drodze łyknęłam eliksir odwagi. Ale byłam tak podekscytowana, że spokojnie mogłam i bez niego. Wbiegłam do lasu. Zawyłam. Moc mojego głosu zwabiła potwora. Podszedł bliżej. Wyciągnął łapę i trzepnął mnie w plecy. Trysnęła krew. Wdrapałam się na jego łapska. Potwór nie zapomniał mnie zrzucić. Upadłam z łoskotem na ziemię. Wskoczyłam na niego znowu. To coś wierzgało i kopało przewracając drzewa. Odkorkowałam butelkę. Połowę wlałam mu do paszczy, która była chyba gorszą trucizną niż mój elkisir. Nacięłam jego szyję i gdy popłynęła czarna śmierdząca substancja wcisnęłam łapę z eliksirem do rany. Potwór warknął. Zeskoczyłam i użyłam morderczego wycia. Zachwiał się niebezpiecznie i rąbnął na mnie. Cudem się spod niego wygramoliłam. Miałam złamaną łapę i duży upływ krwi więc zmuszona byłam się teleportować. Zrobiłam to wraz z trupem olbrzyma. Wylądowałam przy swojej jaskini na przeciw alfy. Doczołgałam się do mojej jaskini i wypiłam eliksir rekonstrukcji na łapę. Krwawienia jednak nie udało mi się zatrzymać. Wzięłam zatruty sztylet i wybiegłam z jaskini. Wbiłam sztylet w pierś mutanta.
- Już nie ma szans. - powiedziałam
(Melodi?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz