-Auuu!-to nie było moje wycie z radości,lecz z bólu.Wczoraj spotkałam hycla i melodi i fifi teraz bandazują mi ogon.A było to tak...szłam na spacer do lasu,aż poczułam,jak po plecach idzie mi dreszcz.Nic dziwnego,że się przestarszyłam.Za mną stał facet w czarnych ciuchach i groźnej minie.
-O,kto tu się zgubił.Czyżby wilk do kolekcji?-drwił
Następnie wbił w mój ogon ciernie.Potem zasnęłam i gdy się obudziłam przede mną stał...uśmiechnięty hycel?!To doprawdy dziwne...
-Leć maluszku do zobawidzenia-rozojarzony powiedział
Skorzystałam z okazji i uciekłam.Wpadłam w pułapkę(znowu?) i z mego ogonka poleciała strużka krwi...Potem zobaczyłam dwie zamazane postacie,które mnie uwolniły i zabrały do domu.
-Melodi,Fifi,to wy?!
-Tak to my teraz uważaj...
-Auuu!
-Mówiłam uważaj...
-Jak mnie znalazłyście?
-Wiedziałam że znów się w coś wpakujesz i postanowiłam cię śledzić.
Gdy zobaczylam jak ten gość chciał się ciebie pozbyć,to postanowiłam działać.Wzięłam jakiś eliksir i postawiłam na jego stole.Napił się go i cię wypuścił.Wtedy cię znalazłyśmy i zabrałyśmy do mnie...
-Bardzo wam dziękuję!Łapka!=)
Blizna po ranie będzie już zawsze,ale cieszę się,że ta przygoda dobrze się skończyła.Mam nadzieję,że takie przygody ominą mnie szerokim łukiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz